O pewnym szczególnie przewrotnym demonie
20.08.2006
Droga Siostro/Drogi Bracie zatroskany o obecną sytuację, w jakiej znajduje się Kościół Święty!
Nieśmiało zapytowywuję się:
1) czy Twoja troska o Kościół nie kończy się na... trosce właśnie? Czy codziennie modlisz się w intencji Kościoła, czystości wiary, dobrego obyczaju i dyscypliny? Czy pościsz? Czy starasz się zadośćczynić Bogu za to, czym obrażają go zuchwali moderniści, jawni heretycy, pyszni i głupi hierarchowie, desakralizatorzy liturgii, gorszyciele, profanatorzy itd.? Czy jesteś w tym wytrwały? Czy znajdujesz w tym pocieszenie, głębokie poczucie, że czynisz w ten sposób wielkie, wymierne dobro?
2) czy Twojej trosce o Kościół zamiast wyłącznie: smutku, zniechęcenia, trudności z modlitwą, strapienia, ściskającego się serca (dosłownie) i spłyconego oddechu, rozpaczliwych myśli, zgryźliwości, złośliwości, gniewu, surowości,
towarzyszy: odruch żarliwej modlitwy przebłagalnej oraz błagalnej za papieża i biskupów, pragnienie ofiary (choćby drobnej) w intencji Kościoła, chęć napominania zwiedzionych z łagodnością i pogodą, a bez zaciętości i belferstwa, miłosierna chęć podnoszenia na duchu tych, którym cały ten kryzys podkopuje wiarę - oraz taka wewnętrzna, "świetlista", długotrwała, sycąca, spokojna radość przy spełnianiu tych uczynków?
Jeżeli w obu przypadkach odpowiedź brzmi "nie", to wiedz, że najprawdopodobniej padłeś ofiarą wyjątkowo wyrafinowanego demona.
Demon taki będzie Cię utrzymywał w przekonaniu, że należysz do elity synów Kościoła, najlepiej zorientowanych co do jego potrzeb i bolączek, najbardziej o niego zatroskanych. A jednocześnie będzie trwale upośledzał rozwój Twojego życia duchowego, życia modlitwy zamykając Cię na pewne konkretne skarby duchowe Kościoła - może mniej albo w ogóle nie doceniane przed półwieczem. Jednocześnie nie pozwoli Ci rozsmakować się i ożywiać się skarbami, które właśnie przed półwieczem najbardziej ceniono, propagowano i rozwijano.
Poznawszy Twoje wewnętrzne duchowe i psychiczne zranienia i słabości (ma je KAŻDY, choć różne i w różnym stopniu), demon doskonale wie, że w Twoim uzdrowieniu bardzo pomógłby Ci pewien określony sposób bycia, nurt pobożności, typ duchowości, przykład konkretnych osób(pojedynczych i całych grup), konkretne miejsca i sytuacje, a nawet bardzo konkretne modlitwy, pieśni czy praktyki pobożnościowe.
Wiedząc to będzie się starał tak pokierować Twoim życiem, abyś się z tymi ozdrowieńczymi okolicznościami-instrumentami nie stykał.
Trzeba więc na spokojnie ustalić, czy:
1. moje zatroskanie o Kościół pomaga mi rozwijać się duchowo, lepiej się modlić, głębiej rozumieć najbardziej fundamentalne prawdy katolickie, z coraz większą miłością i łaskawością odnosić się do bliźnich, unikać prędkich i sarkastycznych sądów, coraz mocniej i mocniej ufać Bożemu Miłosierdziu, Bożej Opatrzności i Bożej absolutnej Wszechmocy,
2. mojemu zatroskaniu o Kościół nie towarzyszy silna, gwałtowna, wyraźna (acz irracjonalna) awersja do określonych zjawisk w Kościele. Czy myśląc o tych zjawiskach oceniasz je na chłodno? Czy dostrzegasz, oprócz ich wad, ułomności i wynikających z nich potencjalnych zagrożeń, również realne, niezaprzeczalnie dobre owoce(nawrócenia konkretnych ludzi, a przynajmniej dobre, szczere intencje, z jakimi się oni w te zjawiska, ruchy, formy pobożnościowe angażują)? Czy lektury, myśli, spotkania itp. rzeczy związane z tymi zjawiskami pozostawiają Cię zgnębionym i strapionym do tego stopnia, że upada w Tobie duch, trudno Ci się modlić i ogarnia Cię rozpacz pt. "To już koniec, to wszystko, absolutnie wszystko zaprzedało się już szatanowi i antychrystowi"?
Jeśli tak się dzieje, to zwróć bardzo baczną uwagę na moment i przedmiot tych myśli.
Na Twoim miejscu szczególnie zainteresowałbym się właśnie tymi zjawiskami, formami pobożnościowymi, kaznodziejami itd., którzy budzą w Tobie tę specyficzną, nienaturalnie silną, negatywną, przygnębiającą(albo furiacką) reakcję - taką, którą wprawia Cię w duchowy i/lub psychiczny dyskomfort. (Oczywiście trzeba tu badać nie tylko poruszenia duszy i emocji, ale również to, co sygnalizuje rozum. Jeśli jednak rozum nie wychwyci niczego OCZYWIŚCIE bezbożnego, groźnego, heterodoksyjnego, to trzeba się zagłębić w emocje - i to w dłuższym, co najmniej kilkudniowym okresie od danego zdarzenia.) Może się bowiem zdarzyć (choć oczywiście nie musi), że w tym konkretnym przypadku demon przebrany za Anioła Stróża Ortodoksji i Ortopraksji chce Cię odgrodzić od tego, co uczyniłoby Cię świętszym, lepszym, pełniejszym pokoju, lepiej modlącym się - a przez ogromnie dla niego niebezpiecznym.
|